2008-02-29

Poznajmy naszych posłów

Renata Butryn, Krystyna Skowrońska, Antoni Błądek, Leszek Deptuła i Krzysztof Popiołek. Poznajmy nowych posłów z naszego regionu.
 
Z powiatów północnego Podkarpacia do Sejmu w okręgu rzeszowsko tarnobrzeskim trafiła piątka. Aż trzech reprezentantów ma Mielec, dwóch Stalowa Wola. Nisko i Tarnobrzeg nie będą mieli swoich posłów. Prezentujemy naszych posłów od strony prywatnej.

W WARSZAWIE MA CÓRKę DOKTORANTKę

Mieszkańcy naszego regionu będą mieć w nowym Sejmie także posła, dla którego sejmowe życie to już rutyna. Krystyna Skowrońska reprezentuje Podkarpacie już od dwóch kadencji. W tym roku dostała rekordowe poparcie, którym jest nieco zaskoczona. W powiecie mieleckim zagłosowało na nią ponad 11500 osób, a w całym okręgu rzeszowsko- tarnobrzeskim ponad 33500. - A startowałam z drugiej pozycji. Gdy na pierwszego kandydata na liście głosuje się niejako automatycznie popierając daną partię, tak wydaje mi się, że głosy oddane na mnie usytuowanej nieco niżej, nie były przypadkowe - uważa.

I domyśla się: - A może to poparcie to skutek tego, że będąc posłem starałam się mówić o rzeczach ważnych, ale też skupiać się na sprawach indywidualnych. I unikałam wdawania się w konflikty.

Czy jest przygotowana na kolejne cztery lata aktywnego życia? - Mam o tyle dobrą sytuację, że gdy jestem w Mielcu, wracam do rodzinnego domu, do męża i mamy, która z nami mieszka. Ale w Warszawie mam córkę, która jest na studiach doktoranckich. Więc niezależnie gdzie jestem, zawsze mam kogoś bliskiego przy sobie.

Krystyna Skwrońska jest bankowcem. Od 1992 roku jest prezesem Banku Spółdzielczego w Przecławiu. Pierwszy raz została posłem w 2001 roku. Należy do jednych z aktywniejszych parlamentarzystów. W ciągu sześciu lat swojej kariery parlamentarnej miała ponad 600 wystąpień sejmowych, działała w Komisji Finansów Publicznych, Komisji Zdrowia, Komisji do spraw Unii Europejskiej, była wiceprezesem Komisji Regulaminowej.

Mówi, że jest szczególnie dumna z zainicjowania zmian w przepisach, które ograniczyły ministrom otrzymywanie wysokich odpraw. Dzięki jej staraniom nastąpiła nowelizacja ustawy o spadkach i darowiznach. Bliscy członkowie rodziny nie są już obciążani podatkiem, kiedy przekazują sobie darowizny dużej wartości.

STAROSTA POSŁEM

Antoni Błądek, starosta stalowowolski został posłem z listy Prawa i Sprawiedliwości. Kiedy przygotowywaliśmy prezentację posła-elekta usłyszeliśmy od jego sekretarza, że ma sześćdziesiąt lat. - Nie wygląda na tyle - oceniliśmy. Zadzwoniliśmy jeszcze raz, tym razem do Biura Rady i tam upewniliśmy się, że rzeczywiście stuknęła mu sześćdziesiątka.

Starosta uśmiał się, że wątpiliśmy w jego wiek. - To chyba sprawa genów rodowych. Mój starszy brat, do którego jestem podobny, też się świetnie trzyma - przyznał. Na dobrą kondycję i wygląd wpływa to, że starosta nie pali. Ale palił, tylko rzucił kopcenie przed dwunastu laty i już do niego nie wrócił.

Antoni Błądek nie zawraca sobie zbytnio głowy tym, w jakim ubiorze pojedzie na zaprzysiężenie do Warszawy, do Sejmu. - Coś nowego może trzeba będzie kupić - mówi niezdecydowany. Pewne jest, że w wyborze tego "coś” pomoże żona, a najlepiej córka, w której gust tato wierzy bezgranicznie.

Starostę zaskoczyło pytanie czy weźmie ze sobą na zaprzysiężenie rodzinę. - Być może - odpowiedział. Jeśli weźmie, to zapakują się wszyscy w golfa czwórkę i pomkną na Wiejską.

Żona pana starosty Jolanta, pracuje w spółce handlowej Dressta, syn Szymon studiuje informatykę na Politechnice Krakowskiej, a córka kończy ochronę środowiska na Akademii Górniczo-Hutniczej. Państwo Błądkowie mieszkają w bloku w Stalowej Woli, ale już kończą budowę domu w Agatówce, leżącej za opłotkami miasta.
   
ANTY-SENYSZYN

Renata Butryn jest polonistką. Uczy w Liceum Ogólnokształcącym imienia Komisji Edukacji Narodowej w Stalowej Woli, jednym z najlepszych w kraju. Na szczyty władzy ustawodawczej, czyli na posła Sejmu, wyniosła ją Platforma Obywatelska.
Stawiamy na to, że w Sejmie będzie osobą nieśmiałą, niepewną i zamkniętą w sobie. To będzie anty-Senyszyn. Takie wrażenie odnieśliśmy po kontakcie w szkole, kiedy chcieliśmy pani poseł-elekt zrobić zdjęcie z uczniami w klasie. Aż trzy razy zapytała fotoreportera czy dyrektor wyraził zgodę na zrobienie zdjęcia. - Ale to pani teraz rządzi w szkole - zażartowaliśmy. Oczywiście zaprzeczyła.

Przy robieniu zdjęć pani polonistka zgodziła się tylko na grzeczne ujęcie. Żadnych niekonwencjonalnych ujęć. Nie pozwoliła, aby na naszą propozycję otaczający ją uczniowie objęli ją. Mowy o tym nie było!

- Pani Butryn jest już męczona częstymi telefonami dziennikarzy i innych osób do szkoły - powiedziała nam jedna z osób w liceum. Zmęczona telefonami? Trzy dni po wyborach? No, no!

Urodziła się w Dębicy, ma 48 lat, jest absolwentką polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mąż, dwoje dzieci. W poprzedniej Radzie Powiatu była radną z ugrupowania Sprawiedliwość i Praworządność, związanego z prezydentem Stalowej Woli. Teraz prezydent poparł ją w wyborach. Ale w wieczór wyborczy, kiedy wszystko wskazywało, że zostanie posłem, wspomniał, że musi się jeszcze wiele nauczyć, aby poznać zasady i sztuczki, jakimi rządzi się posłowanie.

Nie pojawiła się na wieczorze wyborczym w restauracji "Roma”, gdzie działacze Platformy Obywatelskiej czekali przed telebimem na wyniki, choć jest wiceprzewodniczącą zarządu powiatowego Platformy. Szef stalowowolskich Platformersów usprawiedliwiał ją, że musi odpocząć. Sprawia wrażenie wyniosłej, ma tendencję do zadzierania głowy. Ale to może być tylko pozór. Wyborcy dali jej szansę na posmakowanie wielkiej polityki.

SEJM NA OBRAZKACH

Krzysztof Popiołek mówi, że kiedy dostał propozycję, żeby wystartować w wyborach do Sejmu, zgodził się, bo pomyślał, że będzie miał okazję zdobyć trochę głosów dla swojej partii. Ale zwycięstwo? - Ludzie jednak wolą głosować na tych na górze list wyborczych. A ja miałem przecież 11 pozycję - zwraca uwagę.
W powiecie mieleckim okazał się bezapelacyjnym zwycięzcą. Zagłosowało na niego ponad 12 tysięcy osób. Żaden z kandydatów do Sejmu nie zdołał zgromadzić w tym regionie tak dużej liczby głosów.

- To zasługa moich kolegów. I ich ciężka praca. Dużo czasu poświęcili, żeby, szczególnie w gminach wiejskich powiatu dotrzeć do wyborców. Często na własnych drukarkach powielali zaproszenia na spotkania wyborcze - opowiada.

Krzysztof Popiołek na scenie politycznej nie jest osobą nową. Do tej pory jednak działał w swoim lokalnym środowisku. Przez cztery kadencje od 1990 roku był wybierany do Rady Miejskiej, a w latach 1994 - 1998 był wiceprezydentem Mielca. W ostatnich wyborach samorządowych kandydował na prezydenta. Wtedy nie pokonał faworyta Janusz Chodorowskiego. Ale gdy okazało się, że jego partia, Prawo i Sprawiedliwość uzyskała w większość w Radzie Miejskiej i prezydent zdecydował się na koalicję z tym ugrupowaniem, Krzysztof Popiołek otrzymał stanowisko wiceprezydenta.

Warszawskie salony to dla mielczanina jednak nieznany teren. - W Sejmie nigdy nie byłem. Znam ten budynek tylko z telewizji i obrazków - przyznaje otwarcie Krzysztof Popiołek. I trochę obawia się tego nowego życia. - Tych rozjazdów, ciągłej zmiany miejsca pobytu. Chociaż mam nadzieję, że szybko się dostosuję. Bo jestem raczej osobą potrafiąca odnaleźć się w nowych sytuacjach - przewiduje.
Mniej optymistycznie nastawiona jest żona Krzysztofa Popiołka, pani Ewa, nauczycielka w szkole podstawowej. - Jest domatorką, lubi ciszę i spokój, ustabilizowany tryb życia. Trochę będzie to dla niej trudne, gdy będę ciągle wyjeżdżał - martwi się przyszły poseł.

Dlatego swoje zaprzysiężenie na posła 5 listopada Krzysztof Popiołek raczej nie połączy z rodzinnym świętowaniem. - Do Warszawy pojadę sam. Żona pójdzie normalnie do pracy - mówi.

WYJAZDY TO NIE NOWOŚć

Drugim posłem, który będzie reprezentował w Sejmie region mielecki jest weterynarz z zawodu Leszek Deptuła.
Nowy mielecki poseł jest od lat mocno związany z ruchem ludowym. - Od momentu ukończenie studiów w 1978 roku należałem do tego stronnictwa - podaje.

Obecnie zajmuje stanowisko wiceprezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego na Podkarpaciu i jest przewodniczącymw powiecie mieleckim. Przez długie lata mieszkał w Mielcu, ale pochodzi z Wadowic Górnych i tam niedawno wybudował dom. I to pewnie popularność w tej gminie w dużej mierze przyczyniła się do jego wyniku. Bo gdy w całym powiecie mieleckim zdobył w sumie ponad 5200 głosów, w rodzinnych stronach oddało na niego głos ponad tysiąc osób.

Leszek Deptuła w warszawskich politycznych gremiach nie jest nowicjuszem.
Zdobył sporo doświadczenia, gdy w latach 2002 - 2006 był marszałkiem województwa podkarpackiego. - Bo przecież posłów jest 460, a marszałków województw tylko 16. Przez te cztery lata byłem kilkadziesiąt razy w Sejmie, pracowałem w komisjach sejmowych, byłem członkiem delegacji polskiej Rady Europy. Znam wszystkie ministerialne budynki i pół korpusu dyplomatycznego - wymienia.

Ciągłe podróże i wyjazdy nie powinny dostarczać mu zbyt dużo stresu, bo Leszek Deptuła z powodu dużej aktywności samorządowej - że w samorządzie zawodowym, obecnie jest wiceprezesem Krajowego Sądu Lekarsko - Weterynaryjnego -iż przywykł do takiego trybu życia. - Moja małżonka, Joanna, też jest przyzwyczajona, że permanentnie nie ma mnie w domu, chociaż jednak tęskni za normalnym funkcjonowaniem naszej rodziny - dopowiada.

Agata Dziekan
Zdzisław Surowaniec