2011-07-28
Mądrzejemy nie czekając na szkodę (wywiad z poseł Renatą Butryn)
– Co Pani czuje widząc, jak przez prawie cały lipiec leje, a najbardziej wyczekiwanymi informacjami każdego dnia są komunikaty o stanach wód w rzekach...?
– Stają mi przed oczami obrazy z ubiegłorocznej powodzi. Byłam wśród ludzi, którym ona spustoszyła życie, widziałam straszne rzeczy wpierw pod Wielopolem Skrzyńskim, potem w regionie tarnobrzesko-sandomierskim. Wstrząsnęły one mną i, jak w każdym myślącym człowieku, wzbudziły naturalne odruchy współczucia, solidarności. Oraz uczucie olbrzymiej pokory wobec sił natury, nad którymi człowiek długo jeszcze nie potrafi zapanować...
– No dobrze, ale jest Pani przecież także politykiem... Polityk może więcej niż nie-polityk...
– Nie znam polityka, który powstrzymałby oberwanie chmury czy grad, huragan pustoszący plantacje, wylew rzeki zabierający ludziom dorobek całego życia, który zatrzymałby osuwisko z ludzkimi siedzibami. Polityk może i powinien starać się działać w dwóch obszarach: minimalizowania, poprzez uruchamianie odpowiednich instrumentów przynależnych np. władzom różnego szczebla, ryzyka narażenia ludzi na skutki uderzeń żywiołu, oraz w obszarze możliwie najsprawniejszego, najskuteczniejszego niwelowania negatywnych skutków tych uderzeń, przed którymi ludzi uchronić nie potrafiliśmy.
– Konkurenci polityczni ugrupowania Pani Poseł, inspirowani lipcowymi nawałnicami w regionie radomskim, zaproponowali utworzenie rządowego czy państwowego funduszu klęskowego, mającego wspomagać sprawnie i szybko ofiary np. powodzi...
– Odpowiem nie jako polityk z obozu Platformy Obywatelskiej, krytycznej wobec podobnych niepoważnych i populistycznych wyskoków tamtej partii, ale jako osoba znająca mechanizmy funkcjonowania życia społecznego... Fundusz, jakkolwiek by go zwać, jest tylko hasłem, chwytliwym, bo wrzuconym w przestrzeń publiczną w dramatycznie trudnym dla wielu setek rodzin okresie tuż po kolejnej klęsce żywiołowej. Ale za tym hasłem nie stoją, żadne propozycje, konkrety. Kto i według jakich zasad ma nim zarządzać? Jak ma on funkcjonować, jakimi kanałami, według jakich zasad, ma być dystrybuowana pomoc? Jakie mają być kryteria decydujące o jej przyznaniu? Jakie instytucje mają się tym zajmować? Proszę przypomnieć sobie, z jakimi zjawiskami i zachowaniami mieliśmy do czynienia także w naszym regionie po ubiegłorocznej powodzi. Ile rodzin, które nie ucierpiały w czasie tej tragedii, zapragnęło, czasem skutecznie, wymienić sobie domowe sprzęty na nowe, ile powstało głębokich, ostrych konfliktów międzyludzkich, ile posiano nieufności, zawiści i wręcz nienawiści, jak często mieliśmy do czynienia z sytuacjami, że ktoś deklarujący, iż jest gotów nieść pomoc, żądał wykazu rodzin poszkodowanych, by mógł sobie wybrać tę jedną, której pomoże... Zawsze musi być klucz, ustalony zbiór zasad, według którego się postępuje. Gdyby to hasło zostało obudowane właśnie konkretnymi rozwiązaniami, projektami ustaw bądź rozporządzeń, zbiorem procedur postępowania, warto byłoby o tym rozmawiać. Zaś puste hasła można mnożyć w nieskończoność...
– Zatem co pozostaje? Niemoc i biurokracja ?
– A, nic bardziej błędnego! Doświadczenia, jakie wiążą się z klęskami żywiołowymi oraz katastrofami z ostatnich kilkunastu lat, są jednoznaczne: pierwsza pomoc musi przyjść ze strony państwa, rządu. Pomoc wolontariacka, wynikająca z aktywności społecznej obywateli czy działania instytucji charytatywnych, choć ogromnie cenna i ważna, stanowi drugi front. Państwo musi być pierwsze tam, gdzie się dzieją sprawy dotyczące najbardziej żywotnych spraw jego obywateli.
– Czyli...?
– Właśnie na 93. posiedzeniu Sejmu, 26 maja, rozpoczęły się prace legislacyjne nad rządowym projektem ustawy o usuwaniu skutków powodzi. Znacznie rozszerza on i rozwija zapisy, obowiązujące w dotychczasowych aktach prawnych, w tym w uchwalonej 24 czerwca 2010 r. ustawie o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi. Ta projektowana ustawa grupuje wszystkie dobre doświadczenia w funkcjonowaniu tych instytucji i mechanizmów, które sprawdziły się w czasie ubiegłorocznych, a także dawniejszych, działań przeciwpowodziowych, zarówno ratowniczych jak i pomocowych. Niesie ona rozwiązania tworzące spójny i logiczny system wzajemnie wspierających się bądź uzupełniających regulacji prawnych, nakładających ściśle określone zobowiązania m.in. na organy administracji publicznej. Teraz otrzymają one bardzo konkretnie określone ramy czasowe na podejmowanie konkretnych działań związanych z usuwaniem skutków powodzi. Ich niedotrzymanie da osobom zainteresowanym możliwość wejścia na drogę sporu sądowo-administracyjnego. Ustawa ureguluje np. kwestie obrotu nieruchomościami Skarbu Państwa z przeznaczeniem ich na cele mieszkaniowe dla osób poszkodowanych w wyniku powodzi, da starostom konkretne uprawnienia do dysponowania środkami Funduszu Pracy na cele związane ze zwrotem kosztów poniesionych przez pracodawcę z tytułu zatrudnienia bezrobotnych skierowanych do pracy. Da także premierowi formalne uprawnienia do przenoszenia w obrębie budżetu państwa środków finansowych z działu do działu, aby jak najprędzej reagować na potrzeby związane z zagrożeniamiń powodziowymi. Wyjaśni też kwestie zwolnienia z opłat skarbowych za różne czynności urzędowe związane z likwidacją skutków powodzi, usystematyzuje zagadnienia związane z pomocą publiczną dla poszkodowanych w powodzi przedsiębiorców, ureguluje sprawę zwolnień podatkowych od darowizn na rzecz ofiar powodzi. Projekt ustawy kompleksowo zmienia przestrzeń prawną państwa, modyfikuje 21 innych ustaw. Przewiduje m.in. reformę prawa wodnego, likwidację Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej i siedmiu regionalnych zarządów. W miejsce tej struktury powstanie 16 zarządów wojewódzkich i stanowisko krajowego koordynatora gospodarki wodnej. To wszystko musi usprawnić procedury planistyczno-decyzyjne w tej dziedzinie. Dodam jeszcze coś bardzo ważnego, co precyzyjnie trafia w oczekiwania społeczne: ta ustawa ureguluje zasady przyznawania bezzwrotnych zasiłków powodziowych w wysokości do 2 tys. zł na doraźną pomoc dla poszkodowanych, w uproszczonej procedurze i niezależnie od ich dochodów. Decyzję w tej sprawie wójt, burmistrz czy prezydent miasta będzie musiał wydać w ciągu 2 dni od złożenia wniosku, a pomoc będzie musiała być wypłacona w ciągu 2 dni od wydania tej decyzji. To oznacza, że ustawowo powstanie obowiązek udzielenia doraźnej pomocy najpóźniej w ciągu 4 dni od powstania szkody, i to bez nieuzasadnionego biurokratyzowania procedury... To są konkrety, a nie puste hasła. Zachęcam zainteresowanych do śledzenia prac związanych z tą ustawą. Dzięki niej wiele osób z naszego regionu może wiele skorzystać. Przypomnę tylko, że ubiegłoroczne letnie powodzie dotknęły bezpośrednio blisko 70 tysięcy rodzin, straty poniosło 811 gmin i około 1400 przedsiębiorstw, zniszczonych zostało ponad 800 szkół i 160 przedszkoli, ponad 18 tysięcy budynków mieszkalnych, uszkodzonych zostało ponad 10 tysięcy kilometrów dróg gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Jako państwo i społeczeństwo ponieśliśmy olbrzymie straty, sięgające 12,5 miliarda złotych.
– Musieliśmy je ponieść? Nie dało się ich uniknąć?
– Ba! To jest „pytanie-rzeka” o podział odpowiedzialności za grzech zaniechania popełniany w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przez wiele instytucji i wielu ludzi. W pewnym sensie czymś w rodzaju nowego otwarcia jest „Program ochrony przed powodzią w dorzeczu górnej Wisły”. Ten program mający już za sobą trwającą do 7 stycznia fazę uwag i wniosków do strategicznej oceny oddziaływania na środowisko, pozytywnie odpowiada na pytanie, czy można zapobiegać pewnym zagrożeniom. W olbrzymim stopniu dotyczy on mieszkańców naszego regionu, którzy w roku ubiegłym przeżyli prawdziwy koszmar. Nie ukrywam, że wiele uwag i opinii ludzi, z którymi miałam sposobność spotykać się bywając na terenach dotkniętych przez powódź, udało mi się skutecznie przenieść na poziom redagowania konkretnych zapisów tego programu.
– Cóż tak istotnego ów program wniesie w życie mieszkańców regionu?
– Może zacznijmy od tego, że obejmuje on obszar pięciu województw, w tym praktycznie całe (98,2 proc.) województwo podkarpackie, 64,4 proc. obszaru woj. świętokrzyskiego oraz 11,2 proc. woj. lubelskiego. Program ten wychodzi z jednego, fundamentalnie ważnego punktu: na obszar zlewni dorzecza górnej Wisły, obejmujący 50,7 tysiąca km kwadratowych, zaledwie ok. 16 procent powierzchni Polski, przypada aż 40 proc. sumy wszystkich opadów na terenie całego kraju! Klucz do powodziowego bezpieczeństwa stolicy, Mazowsza, Kujaw i Pomorza leży właśnie w rozwiązaniach, jakie zostaną zastosowane między innymi u nas. To jest dla nas olbrzymia szansa, nasz region musi w sposób oczywisty i bezpośredni na tych rozwiązaniach skorzystać pod względem bezpieczeństwa przeciwpowodziowego. Nie zapominajmy, że na Podkarpaciu najbardziej zagrożonym pod względem powodziowym jest powiat tarnobrzeski. W nie lepszej sytuacji jest sąsiadujący z nim powiat sandomierski z sąsiedniego województwa świętokrzyskiego. Siłą rzeczy w tym regionie podejmowane będą najbardziej intensywne prace. Zakłada się, że dzięki dofinansowaniu inwestycji hydrotechnicznych i hydroinżynieryjnych w dorzeczu górnej Wisły w ciągu 20 lat uda się skutecznie wyeliminować zagrożenie powodzią. Zakłada się regulację rzek, budowę zbiorników retencyjnych, modernizację, także organizacyjną, systemu melioracji, ale też ochronę przed powodzią mieszkańców dużych aglomeracji miejskich.
– Słowem: taka rządowa czarodziejska różdżka...?
– To prawda, to jest gigantyczny program, obejmujący okres do 2030 roku i wyszacowany na ponad 13 miliardów złotych. Kwota, nie da się ukryć, robi wrażenie, ale proszę ją odnieść do wspomnianej przeze mnie, 12,5-miliardowej wysokości strat w wyniku ubiegłorocznej powodzi. To porównanie mówi, o co toczy się gra. Na razie nie ma sensu gdybać, czy i w jakiej wysokości uda się pozyskać unijne dotacje na poszczególne jego elementy. Pamiętajmy, że nie znamy jeszcze wielkości i struktury unijnego budżetu na okres po 2013 roku.
– Cóż tak istotnego z punktu widzenia interesów mieszkańców naszego regionu niesie ów „Program...”?
– Przede wszystkim: na 39 ujętych w nim inwestycji aż 10 dotyczy Podkarpacia, 5 Świętokrzyskiego, a 3 – Lubelszczyzny. One stanowią zatem prawie połowę wszystkich ujętych w dokumencie zadań. Pierwsza faza „Programu...” jest realizowana do 2013 roku kosztem prawie 2,5 miliarda, druga – w latach 2014-20 na kwotę 6,4 miliarda, a ostatnia – w latach 2020-30 pochłonie ponad 4 miliardy złotych. Te liczby bez wątpienia robią wrażenie... Tylko gdzie w tym programie jest miejsce dla takich sytuacji, kiedy dochodzi do sprzeczności interesów jego twórców i np. samorządów? One są najbliżej pewnych spraw, ale ich głos nie zawsze potrafi dotrzeć do stołecznych gabinetów...
– Na przykład ?
– Na przykład w takiej sytuacji, kiedy oczekuje się od samorządowców w naszym regionie, by angażowali się, także finansowo, w podwyższanie wałów. Ci zaś mówią: niech „rządowi” pogłębią koryto Wisły czy Sanu, usuną namuły, obniżając poziom wód o tyle, o ile my mielibyśmy podnosić wały... Właśnie te kwestie obejmuje program, o którym mówimy. Samorządowcy mają absolutną rację, oburącz się pod ich stanowiskiem podpisuję. Podpisuje się również szef MSWiA, minister Jerzy Miller, z którym rozmawiałam niedawno przy okazji wręczania samorządowcom promes na usuwanie skutków ubiegłorocznej powodzi. Minister jest pod olbrzymim wrażeniem postawy podkarpackich samorządowców, którzy osiągają – jak stwierdził – „mistrzostwo świata” w mądrym i skutecznym zagospodarowywaniu przyznawanej pomocy rządowej. To upewnia go w stanowisku, iż będą solidnymi i odpowiedzialnymi partnerami w realizacji zadań „Programu...”
– A co mają zrobić samorządy, gdy na ich terenie władza centralna ustanawia np. rezerwaty przyrody, w których panują bardzo duże ograniczenia w działalności hydrotechnicznej służącej tworzeniu zabezpieczeń przeciwpowodziowych?
– Nie wyobrażam sobie sytuacji, by na trwale można było ustanowić mechanizm, w którym kwestie bezpieczeństwa przeciwpowodziowego, bezpieczeństwa ludzi, musiałyby zostać podporządkowane innym racjom. W MSWiA powstaje właśnie bardzo ciekawy, rewolucyjny wręcz projekt systemu informacji do publicznego użytku, w którym zgromadzona zostanie i udostępniona w formie map olbrzymia ilość informacji na temat zagrożeń powodziowych oraz osuwiskowych. Będzie mógł z tych informacji skorzystać każdy, kto zamierza np. nabyć nieruchomość, rozpocząć budowę domu, zlokalizować jakieś przedsięwzięcie biznesowe, zaprojektować przebieg drogi gminnej czy powiatowej, lokalizację stacji uzdatniania wody, oczyszczalni ścieków czy, w szerszym znaczeniu, stworzyć projekt lokalnego studium uwarunkowań rozwoju lub plan zagospodarowania przestrzennego dla jakiegoś obszaru. Taki bank bezpłatnych informacji, ogólnodostępnych za pośrednictwem internetu, będzie niezwykle szczegółowym, opracowanym przez najlepszych specjalistów z dziedziny meteorologii i hydrologii, zbiorem najświeższych informacji o zagrożeniach, z jakimi należy się liczyć.
– Cóż w tym takiego odkrywczego? Rozwiązania prawne dotycząceh tych zagadnień istnieją przecież od dawna...
– I tak, i nie. Owszem, istnieją zapisy, które np. wykluczają możliwość zabudowy terenów zalewowych, ale po pierwsze są one często dość łatwo omijane, a po drugie samo wyznaczenie takich terenów na razie nie uwzględnia czegoś takiego jak progi bezpieczeństwa. Tym określeniem opisuje się zakres zagrożeń na terenach, które formalnie nie są terenami zalewowymi, ale w razie wystąpienia obfitych opadów, a z takimi coraz częściej mamy do czynienia, stają się terenami zagrożonymi. Powstający system, oprócz precyzyjnych map, zawierać będzie aktywne algorytmy symulacji, pozwalających przewidzieć zmieniającą się skalę i charakter zagrożeń przy określonej skali opadów. I to nawet w terenach, które nie są terenami zalewowymi. Można będzie precyzyjnie symulować zmianę tych zagrożeń w wyniku np. przeprowadzenia regulacji cieków wodnych, nawet tak lokalnych jak te, które w ubiegłorocznej powodzi przysporzyły tylu szkód w naszym regionie. Można będzie symulować także pozytywne dla redukcji zagrożeń skutki wykonania melioracji, budowy polderów zalewowych, przepompowni, zbiorników małej retencji, których nasz region powinien mieć kilka.
– Komu ma służyć ten system?
– Jak wspomniałam – w równym stopniu obywatelom i samorządom. Ufam, że wiele samorządów w naszym regionie jest już znakomicie przygotowanych do posłużenia się tym instrumentem. W połączeniu z rządowym programem ochrony dorzecza górnej Wisły i jego finansowymi instrumentami stworzy to spójny i sprawny system pozwalający w najwyższym możliwym stopniu zabezpieczyć się przed działaniami tych sil natury, którym nie jesteśmy w stanie się przeciwstawić.
ZAPRASZAMY DO ZAPOZNANIA SIĘ Z PROJEKTEM USTAWY O SZCZEGÓLNYCH ROZWIĄZANIACH ZWIĄZANYCH Z USUWANIEM SKUTKÓW POWODZI - PLIK ZNAJDUJE SIĘ PONIŻEJ.
Pliki do pobrania
(kliknij prawym przyciskiem myszy i "zapisz plik")