2011-08-09
Lekarstwo na bezrobocie - rozmowa z posłanką Renatą Butryn
– Widmo bezrobocia prześladuje niejedną osobę. Kto może czuć się bezpieczny?
– Tak naprawdę, to nikt. Jeżeli nawet dziś jestem pożądanym i cenionym pracownikiem, to jutro może przyjść lepszy ode mnie. Brak pracy oznacza tylko brak pieniędzy. Niesie też znacznie bardziej dolegliwe skutki społeczne, psychiczne: obniżenie poczucia własnej wartości, depresję, poczucie nieuzasadnionej winy wobec najbliższych, ogromną frustrację. Bezrobocie dotyka pewne grupy zawodowe w większym stopniu, a inne w mniejszym. O ile wykwalifikowani spawacze bez trudu znajdą pracę, to pedagodzy, nauczyciele historii, języka polskiego – z ogromnym trudem.
– Decyduje więc rynek...?
– Przede wszystkim w odniesieniu do specjalistów. Koniunktura decyduje, którzy z nich będą wręcz rozchwytywani. Wśród osób z wyższym wykształceniem nastąpiła, w niektórych zawodach, „nadprodukcja”. Ten problem dotyczy w dużym stopniu absolwentów studiów humanistycznych, marketingu i zarządzania.
– Można temu zapobiec? Bezrobocie wśród młodych, świetnie wykształconych jest problemem…
– I to dużym, nie tylko zresztą w Polsce, ale w całej Europie. U nas w kraju, w ciągu ostatnich lat powstało wiele nowych uczelni wyższych, filii, wydziałów zamiejscowych, oferujących studia humanistyczne, tzw. niskonakładowe, bo nie wymagające w toku kształcenia drogich laboratoriów czy sprzętu. Każda uczelnia cieszy się autonomią i nie można zabronić jej utworzenia danego kierunku. Ten niekorzystny trend zbyt dużej liczby absolwentów jednych kierunków przy niedoborze innych usiłujemy zmienić w różny sposób. Jedną z form jest uruchomienie systemu „kierunków zamawianych”, kluczowych dla gospodarki, na których dobry student otrzymuje stypendium motywacyjne w wysokości 1000 zł miesięcznie. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest obowiązkowa akredytacja uczelni, czyli zbieranie i publikowanie danych dotyczących tego, jak absolwenci odnajdują się na rynku pracy. Na tej m. in. podstawie uczelnia będzie mogła otrzymać dodatkowe pieniądze na rozwój. Warto inwestować w uczelnie, które dają dużą szansę absolwentom na otrzymanie dobrej pracy.
– W naszym regonie mamy duży problem z bezrobociem w różnych grupach wiekowych...
– Niestety. Od początku swojego posłowania zmagam się z tym problemem, na różne sposoby pomagam. Pamiętam dramatyczny moment – widmo upadku całej HSW. Interweniowałam w tej sprawie u pana premiera Tuska. Podjęte zostały działania pomocowe, które zapobiegły katastrofie. Uratowanych zostało wiele miejsc pracy. Zaangażowałam się mocno we wsparcie zakładów zbrojeniowych. Tam pracownicy mogą być o swą przyszłość spokojni, na pewno będzie praca do 2020 roku. Przy dalszych staraniach kadry zarządzającej, mocnym wsparciu tych działań, mamy szansę stać się „perełką przemysłu zbrojeniowego” i wejść na rynki światowe. To oznacza wzrost liczby miejsc dobrze płatnej pracy, rozwój interesujących programów badawczych. To szansa dla młodych ludzi z ambicjami naukowców i wynalazców. Dramatycznie przebiegało też ratowanie miejsc pracy w PKP Cargo w Rozwadowie, Żurawicy i Dębicy. Dałam radę, chociaż nie było lekko. Kolejarze to wiedzą, otrzymałam od nich szczere podziękowania. Dodam, że zaangażował się mocno w te działania poseł Zbigniew Rynasiewicz. Nigdy nie obiecywałam, że uratuję wszystkie miejsca pracy, ale tyle, ile racjonalnie najwięcej można. Wspierałam też mocno PUP w staraniach o kolejne transze pieniędzy z Funduszu Pracy na aktywne formy walki z bezrobociem. Dostaliśmy też pieniądze z Unii Europejskiej.
– Nie samą Hutą, przez dekady kształtującą rynek pracy regionu, stoi współczesna Stalowa Wola. Nie wiemy, jak na sytuację na rynku pracy przełoży się prywatyzacja części cywilnej HSW. Czy istnieją inne czynniki, mogące istotnie obniżyć stopę bezrobocia?
– Jest wiele takich czynników. Są nimi np. kolejne inwestycje w Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Wielu przedsiębiorców zaczyna się jednak obawiać, że do końca działania specjalnych stref, czyli do roku 2020, nie zdążą wypracować zysków, które pozwolą im konkurować na rynku i inwestować w rozwój. Mocno dyskutujemy w trakcie różnych spotkań z przedsiębiorcami nad pomysłem, żeby wydłużyć działanie specjalnych stref do 2025 roku. Myślę, że należy tak zrobić. Podzielam również pogląd, że formuła stref powinna ewoluować w kierunku klastrów, czyli w formułę koncentracji ośrodków naukowo-badawczych oraz przedsiębiorstw tej samej lub pokrewnych branż. Dzięki współpracy mogą one osiągać dobre wyniki w działalności innowacyjnej, a ta na pewno będzie mocno premiowana. Przykładem takiego klastra, działającego w ramach specjalnej strefy ekonomicznej, jest Dolina Lotnicza, skupiająca ponad 70 podmiotów z branży lotniczej. Cała Europa stawia na innowacyjność. W dniach 10 i 11 października Polska organizuje III Europejski Szczyt Innowacyjności, jedno z najważniejszych wydarzeń w obszarze nauki, badań i innowacji. Ma ono ogromne znaczenie dla określenia przyszłych priorytetów europejskiej polityki naukowej i strategii innowacyjnej, na określenie priorytetów w następnej perspektywie finansowej. Trzeba więc stawiać na szeroko rozumianą współpracę i innowacyjność.
– Mówimy o wielkich rzeczach, a tu rzeczywistość skrzeczy…. Firmy, szczególnie te małe i średnie, działające na rynku stalowowolskim, w których ulokowane jest dużo miejsc pracy, narzekają na bariery administracyjne. To czynnik hamujący rozwój i mocno denerwujący…
– Cały czas dokonuje się, w ramach różnych procesów legislacyjnych, tzw. deregulacja, czyli znoszenie uciążliwości administracyjnych. Ważna jest zmiana kultury zaświadczeń na kulturę oświadczeń i ustanowienie domniemania uczciwości podatnika. Już nastąpiło radykalne ograniczenie liczby i zakresu kontroli. Wprowadzono elektroniczny obieg dokumentów („zero okienka”), trzykrotnie skrócono termin zwrotu VAT – ze 180 do 60 dni. Uchwalono specustawę o odpowiedzialności urzędniczej. Teraz decyzje mają mieć „metryczki”, czyli wpisane będą nazwiska urzędników mających realny wpływ na podjęcie decyzji administracyjnej, na różnych etapach jej podejmowania. Do tego rozwiązania przyczyniła się tak zwana „sprawa Kluski”, w której okazało się, że nikt nie jest imiennie winny, ale przedsiębiorca stracił firmę, a wysokie odszkodowanie musiało zapłacić państwo, czyli my wszyscy. Rozszerzono też uproszczoną księgowość, wprowadzono przepisy umożliwiające przekształcanie firm jednoosobowych i spółdzielni pracy w spółki prawa handlowego. Jednocześnie zniesiono przymus przekształcania spółek cywilnych w spółki prawa handlowego. Wprowadzono ulgę inwestycyjną w wysokości 400 tys. zł oraz zwolnienie z VAT przy obrocie poniżej 150 tys. zł. Obecnie trwają prace nad rządowym projektem ustawy o redukcji niektórych obowiązków dla obywateli i przedsiębiorców, zwanej ustawą deregulacyjną II. Przewiduje ona m.in. redukcje obowiązków informacyjnych dla firm, np. zniesienie obowiązku ogłaszania sprawozdań finansowych w Monitorze Polskim. Tylko sygnalizuj te zmiany, które dają konkretne oszczędności i ułatwiają życie przedsiębiorcom oraz zwykłym obywatelom, bo wiele z tych rozwiązań dotyczy każdego z nas. Ważne, żeby te prace kontynuować. Teraz i w przyszłej kadencji. Małe i średnie firmy są fundamentem polskiej gospodarki. Ich rozwój to lekarstwo, skuteczne, na bezrobocie.
– Dziękuje za rozmowę.